No i po co ja właziłam do tej wody?! Przecież jedna ryba nie jest warta mojego życia, co nie? Co chwila zapadałam się pod taflę rwącej rzeki a jak tylko byłam na powierzchni wody z całej siły darłam się o pomoc. Nagle poczułam ''wibrację'' wody. Odwróciłam się a po mnie płynął jakiś tygrys.
-Dzięki bogom. -Pomyślałam na widok raczej samca.
Gdy był już obok złapał mnie za łapę i z prądem płynął.
-Co Ty do diaska wyprawiasz?! Krzyczałam do niego widząc jego kierunek płynięcia lecz tan w ogóle nie odpowiadał. Chciałam mu się jednak wyrwać (Głupia ja) ale ten mocniej wtedy chwytał moją łapę. W pewnym momencie chwycił trochę za mocno wbijając mi przy tym pazura w pobliżu żył. Na szczęście nie trafił mi w żadną taką lecz bul był wielki a krew mieszała się z wodą. Tak, jeszcze nam tutaj jakiś rekinów czy innych rybów, piranii i takich brakuje. Chociaż, tutaj raczej nie ma piranii, ani rekinów. Nieważne! Po chwili do czegoś dobiliśmy. Teraz zauważyłam że była to kłoda w którą najwyraźniej samiec się kierował. Wspiął się na nią pomagając przy tym mi. Wskoczyliśmy na ląd. Od razu przywarłam do ziemi łasząc się o nią... I liżąc ją? Wstałam rzucając się samcowi na szyję i krzycząc:
-Bez Ciebie bym utonęła, dziękuje! Kim jesteś, i jak Ci się mogę za ten czym odwdzięczyć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz