Zabiję go, zabiję, ale najpierw przeproszę samicę, na którą wpadłem
-Ja przepraszam, nie moja wina..on mnie popchnął-zacząłem się tłumaczyć, ale ona nie zamierzała mnie słuchać
-Dobra cicho, trzeba było sobie lepszego kumpla znaleźć, od którego nie jedzie debilizmem...
Zdzieliło mnie to, a jednocześnie w głębi duszy dusiłem śmiech
-Kretyni-burknęła na koniec i odeszła
Obczepałem się z błota i spojrzałem na Kayuna, on uśmiechnął się debilnie i zaczął uciekać
-O nie, wracaj tu!-warknąłem do niego i zacząłem gnać za nim, oczywiście że, był szybszy ode mnie...
-Niech no ja go dorwę-szepnąłem sam za siebie, nagle usłyszałem ciche chichotanie Kayuna, uśmiechnąłem się kocio i udawałem że nic nie słyszę, łapę zwinąłem w pięść i walnąłem Kayuna w głowę idealnie wycelowałem w krzakach, teraz usłyszałem też "Au!!"
Kayun wyłonił się
-Oszalałeś, omal mi nie rozwaliłeś czaszki, ładne masz uderzenie
-Cóż, trenowało się od dziecka tu i ówdzie, cóż nie będę się chwalił
-Poczekaj no...
Kayun znowu pchnął mnie, ale tym razem do wody, i przynajmniej obmyłem się z błota
Zanurzyłem się do dna i wziąłem błoto z dna, i popędziłem do górę zanim stracę powietrze, Kayun widocznie wypatrywał mnie, wyłoniłem się i trzasnąłem Kayuna błotem w pysk i wdarłem go do wody, wyskoczyłem na ląd.
-Teraz jesteśmy kwita-oznajmiłem i językiem zacząłem poprawiać zmokniętą sierść- ah nie, jeszcze muszę zrobić z ciebie kretyna przy samicy
<Kayun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz