Wybiegłam zakrwawiona z jaskini. Na szczęście nie miałam dlatego do tygrysiego szpitala. Kiedy tam dotarłam. Szybko opatrzyli moją szyję. Jednak byłam tak zmęczona po tym, że zasnęłam.
~Kilka godzin później~
Otworzyłam jedno ok, a potem drugie. Obróciłam głowę w prawą stronę, a przy mnie był Bruno.
- Wstałaś księżniczko. Powiedział ucieszony
- Co ci jest? Zapytałam zaniepokojona
- Nic, to tylko stłuczenie, lecz z tobą nie jest tak dobrze. Odpowiedział
- Nic mi nie będzie.
- Dakota wiesz, że to będzie trzeba powiedzieć dla naszej mamy?
- Co takiego? Nie daj spokój, to nie jej sprawa. Powiedziałam niezadowolona
- No dobrze, ale uważaj na siebie
Wtedy Bruno pomógł mi wyjść ze szpitala i poszliśmy do jego jaskini. Dał mi wody i troszczył się o mnie, a ja będę miała kolejną traumę do końca swojego życia. I po raz kolejny zakręciła mi się łezka w oku. Obiecałam sobie wtedy, że mu nigdy tego nie wybaczę. Postanowiłam wybrać się na spacer, miałam także nadzieję, że go nie spotkam, niestety moje błagania nie zostały wysłuchane. Na mojej drodze staną on.
- Dakota.....
- Daj mi spokój! Bo jak nie to powiem wszystko dla mojej matki i wyrzuci ciebie ze stada. Nie dałam mu dokończyć.
<Kayun>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz