Zamurowało mnie. Posłałem jej przelotne spojrzenie, po czym przeniosłem je w jakiś niewidoczny punkt za Daką.
- Avrill... – powtórzyłem do siebie.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów. – powiedziała Daka pospiesznie łagodnym tonem. Pokręciłem głową i westchnąłem ciężko.
- Av... To była moja poprzednia partnerka. Ale straciłem ją bezpowrotnie. Spuściłem wzrok. Nie miałem ochoty wnikać w szczegóły, ale byłem przygotowany na kolejne pytania płynące od samicy i w razie czego mógłbym na nie oczywiście odpowiedzieć.
- Yym... przykro mi. – wypowiedziała powoli.
- To przeszłość. A teraz jest teraźniejszość, prawda? – powiedziałem patrząc znów na Dakotę. Na mój pysk napłynął kolejny, prawdziwy uśmiech.
- Prawda. – przytaknęła. Po chwilowym namyśle przerwałem zalegająca ciszę:
- Chodź za mną. – rozpromieniłem się i pociągnąłem tygrysicę ku wyjściu z jej jaskini. Ona posłusznie potruchtała za mną.
- A dokąd to mnie zabierasz, co? – spytała krótko śmiejąc się. Spojrzałem na Dakotę przez ramię i posłałem jej zawiadacki, a zarazem tajemniczy uśmiech.
- Zobaczysz.
Gdy wybiegliśmy z jaskini ujrzałem zdenerwowanego Bruno'a, który widząc mnie spiorunował mnie wzrokiem i warknął głośno. Najwyraźniej podsłuchiwał całą naszą rozmowę, ale ja i tak nie zważałem na tygrysa i dalej prowadziłem ją w pewne miejsce.
- Dokąd to?! – zawołał zagradzając mi drogę i zwężając oczy w wąską szparkę.
- Spokojnie, Bruno... – chciałem go uspokoić, ale ten mi przerwał.
- Nigdzie nie będziesz wywlekał mojej siostry, rozumiesz?!
Samiec rzucił się w moją stronę. Może i był ode mnie silniejszy, ale ja z pewnością zwinniejszy – i w porę uskoczyłem w bok.
- Bracie, przestań! – zawołała Dakota podbiegając do niego, gdy ten szykował się do kolejnego natarcia na mnie.
- Dakoto, odsuń się na bok! – odparł w odpowiedzi.
- NIE. – odmówiła kategorycznie patrząc groźnie na swego brata i na przekór zrobiła jeszcze jeden krok w stronę niego. – Natychmiast przestań, Bruno'ie!
- Bruno'ie, daj spokój. – poparłem Dakotę.
- Dobra – poddał się w końcu, po długim wpatrywaniu się raz we mnie, a raz we swoją bliźniaczkę. – Ale wiesz, że nie mam do niego zaufania... – warknął wskazując łbem na mnie.
- Zdołaliśmy to dostrzec już dawno. – powiedziałem spokojnie, po czym przeniosłem wzrok na tygrysicę i zwróciłem się do niej: – Idziesz?
- Tak, tak, Kay. – Rzuciła swemu bratu przelotne spojrzenie. – Bruno'ie, nie waż się nas szpiegować... – zagroziła. Ten przewrócił oczami.
- Okej, okej. – Spojrzał złowrogo na mnie i zmarszczył pysk.
***
Zaprowadziłem Dakotę na pewne wzgórze usiane kwiatami. Tygrysica rozejrzała się dookoła z zachwytem i przyglądając się krajobrazowi, stwierdziła z westchnieniem:
- To łąka zakochanych...
- Tak, tak. – Uśmiechnąłem się do niej cierpko. Pokiwała łbem. Przed nami rozciągało się jezioro, a za nim, w oddali majaczyły zarysy gór. Westchnąłem i przysunąłem samicę do siebie.
- Pięknie tu, no nie? – szepnąłem jej do ucha. Ta oparła łeb o moje ramię i westchnęła.
- Owszem. Cudownie. – Na jej pysku dostrzegłem ledwo widoczny uśmiech, gdy tak wpatrywała się jak zaczarowana w ten krajobraz. Powoli odwróciłem swój łeb ku Dakocie. Ona również przeniosła swój wzrok na mnie i podniosła głowę. Ponownie na moim pysku zabłysł uśmiech.
<Daka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz