Cały zdyszany po akcji ratunkowej usiadłem nad brzegiem rzeki i wpatrywałem się w gładką taflę wody. Bolała mnie łapa, kiedy na nią spojrzałem dowiedziałem się, że jest skaleczona. Uratowana prze ze mnie tygrysica zdawała się być bardzo miła, więc postanowiłem odpowiedzieć jej na pytania skierowane do mnie.
- Jestem Ezreal i możesz już mnie puścić. - powiedziałem patrząc w piękne oczy nowo poznanej samicy
- Eee... wybacz - odpowiedziała mi tygrysica, a w jej głosie słychać było wyraźne zamieszanie - I jestem Soraka.
- Miło mi. Masz piękne imie - rzekłem do nowej znajomej uśmiechając się do niej szczerze. Co by teraz powiedzieć, aby Soraka
- Dziękuję, mi również miło mi cię poznać. - po tych słowach wypowiedzianych przez Sorakę zapadła chwila ciszy. Korzystając z niej usiedliśmy obok siebie na przeciwko rzeki, z której wcześniej wyłowiłem Sorakę. Po krótkiej chwili usłyszałem obok siebie głos mojej znajomej:
- Ezreal twoja łapa krwawi... - powiedziała w jej głosie usłyszałem troskę. Co prawda boli mnie ta łapa, ale to nie jest powód aby pokazywać Sorace jaki jestem poszkodowany.
- To tylko małe skaleczenie. - powiedziałem
- Przestań. Przecież widzę, że trzeba ją opatrzyć ! Takie skaleczenie może być bardzo niebezpieczne! - teraz głos Soraki nie był pogodny i miły, ale raczej rozkazujący.
- No dobra później pójdę do szamana lub szamanki...
- Spokojnie leczenie to moja branża.
Skoro mi rozkazała to nie będę się sprzeciwiał. Dałem się opatrzyć.
- Gotowe! To powiesz wreszcie jak mam ci się odwdzięczyć? - powiedziała po około dziesięciu minutach, a głos Soraki znów był ciepły.
- Nie musisz.
- Na pewno? A chociaż...
- Na pewno. - przerwałem- A może przejdziemy się? - zapytałem z nutką nadziei w głosie. Chciałabym aby Soraka się zgodziła...
<Soraka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz