Uśmiechnąłem się pod nosem wpatrując się w oddalającą Dakotę. Po chwili zniknęła mi z oczu, zagłębiona w czeluściach swojej jaskini. Jakiś czas jeszcze mój wzrok był skierowany w miejsce, w którym ostatnio widziałem tygrysicę, a później sam odszedłem do swego mieszkania.
~*~
Patrzyłem na słońce powoli chowające się za horyzontem. Ponieważ moja jaskinia była skierowana na zachód mogłem co wieczór widywać zachodzące słońce. Wkrótce gwiazda zniknęła osłonięta leśnymi drzewami, a na przeważnie granatowym niebie zostały tylko barwne poświaty pozostawione przez słońce. Wtedy położyłem łeb na łapach, i po chwili zamknąłem swoje powieki oddając się całkowicie w krainę spoczynku.
Rankiem zbudził mnie znajomy głos:
- Kay? – usłyszałem. Podniosłem głowę i moje spojrzenie zatrzymało się na Dakocie. Zmierzyłem ją wzrokiem.
- Co takiego? – spytałem ziewając przy tym przeciągle. Wzruszyła ramionami.
- Nic. Tak przechodziłam, aby cię odwiedzić – Wzrok samicy powędrował gdzieś na bok.
- Na pewno?
- Tak.
- Skoro tak twierdzisz... – zamyśliłem się. – Może chciałabyś pójść ze mną na krótki spacer? – podsunąłem po chwili. Ta pokiwała głową twierdząco i uśmiechnęła się.
- W sumie, to to nie najgorszy pomysł.
- Super, no to chodź... – Delikatnie pchnąłem Dakę w stronę wyjścia z mojego mieszkania, a ta zerknęła na mnie przez ramię, po czym wyszła pierwsza.
<Daka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz