Jadł sobie trawę i liście które spadały z drzew, nie spodziewał się że jest to jego ostatni posiłek w życiu, jednak ja o tym doskonale wiedziałem. Miałem wielką przewagę przez element zaskoczenia i nie tylko. Z chytrym uśmieszkiem szukałem sobie jakiejś pozycji w której najkorzystniej wyskoczyć. Na całe szczęście z tyłu zwierzęcia były krzaki, od razu po cichu się tam podkradłem i wyskoczyłem na nieświadome niczego zwierze. Od razu wgryzłem się w gardło i przygniotłem je do ziemi. Nie puszczałem dopóty dopóki ciało zwierzęcia nie przestawało drgać. Zajęło mi to kilka minutek, nie męczyłem się zbytnio , może to przez moją masę...przygniecione zwierze nie miało szans. Wszamałem sporawą ilość mięsa , bardzo mi smakowało...poczułem ten smak dziecięcych chwil. Obsiadłem się jak nic, teraz migiem trzeba to zrzucić. Nie myłem się bo postanowiłem to zrobić po osobistym treningu. Na początku postawiłem na wytrzymałość i porobiłem wiele kółek na terenach stada, trwało to jakieś 20 minut. Następnie wspinałem się po drzewach, wtedy zachciało mi się pić. Obok była kałuża więc napiłem się i przemyłem pysk. Znów zacząłem wspinać się zwinnie i szybko. Zrobiło się już dość ciemno, jak to na jesień...była może 18...coś około tego. Mruknąłem i chciałem udać się do jaskini kiedy usłyszałem:
-Nie!
Był to głos jakiejś samicy, na początku nie czułem jej woni. Była daleko stąd, postanowiłem to sprawdzić. W końcu musiała mieć powód by się tak wydzierać na całe gardło, zastanawiało mnie to czemu krzyknęła tylko raz. Może nie mam już po co tam iść? Zakończyła swój żywot, lub ktoś to zakończył...mimo wszystko warto tam pójść. Może dowiem się czegoś ciekawego...Zacząłem biec w tamto miejsce, jednak nikogo tam nie było. Czułem tylko woń, woń nieznanej jeszcze mi samicy. Właściwie to nie wiedziałem czy na pewno jest ze stada, może była jedną ze szpiegów z innego stada. Cóż, różnie to może być, w końcu nie czułem jeszcze takiego zapachu. Ruszyłem powoli w stronę skąd dochodził zapach, nie śpieszyłem się. Wiem tyle że szedłem w stronę naszej rzeki, która znajdowała się troszkę daleko stąd. Po pewnym czasie dotarłem tam, przeskoczyłem na drugi brzeg po cichu i obserwowałem co się stanie. Z prawej strony zobaczyłem lekki ruch trawy, nie była poruszana przez wiatr. Z niej wyszła przeciętna tygrysica, a może i nie taka przeciętna? W końcu wiem że nigdy jej jeszcze nie spotkałem. Chyba czuła moją obecność ponieważ rozglądała się, po czym zaczęła wchodzić do wody. Widocznie miała na to wielką chęć, ponieważ westchnęła cichutko wchodząc. Nagle kiedy zrobiłem kilka kroków , wyszła pośpiesznie z wody i ukryła się w trawie. Zaśmiałem się w duszy, byłem pewien że wyczuła moją obecność. Dokładnie znałem jej położenie , więc pozostało mi wymyślić jakiś plan. Było tyle opcji, pierwszą było obalenie jej i przygwożdżenie do podłoża , drugą minimalny atak, a trzecia to podejście i rozmowa. Rozmowa mi się nie podobała bo nie wiem kim ona jest i nie wiem do czego jest zdolna. Druga opcja też odpadała, bo nie chciałem zaatakować samicy dotkliwie. Pozostała ta pierwsza , która będzie dość łatwa. Ale nie aż tak, trzeba odwrócić jej uwagę od mojej osoby, jeśli zna już moje położenie. Wziąłem spory kawałek drewna w zęby i zacząłem się skradać do niej, widziałem była zwrócona prosto na mnie. Było ciemno, rzuciłem kłodę za nią , a gdy odwróciła się warcząc...skoczyłem na nią jak na sambara który nie był niczego świadomy, tylko że jej nie złapałem za gardło. Przewaliłem ją i trzymałem , warknąłem głośno i zapytałem:
-Kim jesteś i czego tutaj szukasz?!
Ona mruknęła i zaczęła mi się wyrywać, nie chciałem jej skrzywdzić więc odskoczyłem zwinnie od niej. Ona podniosła się i otrzepała. Oboje staliśmy w bojowej pozycji. Nie odzywała się, więc musiałem coś powiedzieć:
-Jestem ze Stada Tygrysiego Pazura, te tereny po których stąpasz należą do Nas... nie chcę Ci zrobić krzywdy , jednak chce wiedzieć czego tutaj szukasz?
Rozluźniłem mięśnie po czym podniosłem jedną brew. Czekałem na jej reakcję...
<Tora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz