czwartek, 6 października 2016

Od Xeny CD Weeda

Może to wejście na drzewo i obserwowanie go stamtąd to nie był dobry pomysł ? Ponieważ upadek nie był zbyt przyjemny, a ta turlanka z Weedem również. Ale na całe szczęście wszystko skończyło się jak najlepiej. Wylądowanie pod łapami Abigail i Ezraela to najlepsze co mogło nam się przytrafić. Z szybkością rakiety wstałam z brzucha samca i uśmiechnęłam się niemrawo pokazując białe kiełki. Abi z trudem powstrzymywała śmiech a ja bladego rumieńca który był blady ponieważ moje samopoczucie...było jakoś tak sturlane jednym słowem ujmując. Jednak samica rzekła z ukrytym uśmieszkiem:
-Widzę, że już się świetnie zaprzyjaźniłeś z Xeną...
Wtedy to dopiero Weed wstał kiwając się z lekka na boki, ja przejęłam ,,stery'' mrucząc:
-Wiesz ile ja musiałam zrobić by wytłumaczyć temu oto osobnikowi że jesteś u Nas w stadzie. Co ja przeszłam to już widziałaś.
Przy końcu zaśmiałam się zakrywając łapą pyszczek który ciągle się nie zamykał. Momentalnie wszyscy wybuchli śmiechem, jakby było to zaraźliwe. Jedynie co Ezrael stał i przyglądał się tej sytuacja jakbyśmy spadli z księżyca. Właściwie to ja spadłam z drzewa ...ale to już minęło. Po jakimś czasie odeszłam od nich razem z Ezraelem który patrzył na mnie jak na kosmitę, fuknęłam tylko i wytłumaczyłam:
-Nie wiem czy jesteś już świadomy ale Weed to nie jest jej dawny partner tylko brat, więc spokojnie. Weed od dawna ją szukał i nie wiem czy chciał mi zaufać kiedy chciałam wytłumaczyć mu to i owo.
On tylko kiwnął głową i uśmiechnął się cwaniacko jak ja. Czyli że reszcie zrozumiał o co chodzi, dobrze że daliśmy im spokój na normalną rozmowę. Ponieważ pewnie dawno się nie widzieli...
Ja udałam się do swojej jaskini ponieważ przez ostatnie dwie noce nie spałam zbyt długo, a my tygrysy potrzebujemy aż 15 godzin snu. Z tego co pamiętam, jesteśmy gatunkiem który potrzebuje go najwięcej...oczywiście gatunkiem kotowatych. Mniejsza o to, czas na maluteńką drzemkę, już ułożyłam się do snu z uśmiechem na pysku. Byłam szczęśliwa że pomogłam Weed'owi odnaleźć siostrę , wiem że na początku co prawda mi to nie wyszło ale chciałam go przetrzymać na naszych terenach. Co prawda Abigail nigdy nie wspominała mi ani nikomu o swojej rodzinie. Może nie miała do tego głowy ani siły? Z resztą, nie będę zaprzątać sobie głowy pytaniami. Miałam w końcu odpocząć. Moje powieki powoli opadały, a kiedy już byłam w stanie spoczynku usłyszałam:
-Xena, mam do Ciebię prośbę! Śpisz?
Westchnęłam w myślach i jakbym tylko leżała otworzyłam oczy i ziewnęłam cichutko zakrywając pysk łapką.
-Nie, nie śpię. O co chodzi ?
Dopiero teraz zobaczyłam że to Abigail. Zwykle do mnie nie przychodziła , ciekawe co to za wyjątek.
-Wiem że nie znamy się za dobrze, ale Ty jako jedyna zdążyłaś już poznać mojego brata. Dziękuje Ci na wszystko, jednak proszę o jeszcze jedno. Problem w tym że obiecałam Ezraelowi że pójdę z nim na spacer a Weedowi że go tutaj oprowadzę...
Wyszeptała z lekka zmieszana. Ja oczywiście z lekka wkurzona że mnie obudziła odrzekłam żartobliwie:
-I co mam iść z Ezraelem na spacer?
Po czym się zaśmiałam, tygrysica popatrzyła na mnie z byka a ja mruknęłam:
-Oj...sądzisz że będzie chciał ze mną iść?
Ona kiwnęła podskakując a ja usiadłam i przybrałam kamienną twarz po czym z narastającą presją mówiłam:
-Przykro mi ale jestem z lekka zmęczona, więc będę musiała ...przyjąć tę propozycję.
Ona podziękowała mi , powiedziała gdzie jest Weed i pognała do Ezrealea, czyżby szykowała się nam jakaś parka? Poszłam się wytarzać w pewnych kwiatkach które kwitną jesienią i pobiegłam w wskazane mi miejsce. Nad wodospadem wpatrzony w swoje odbicie stał Weed.
-Cześć.
Odezwałam się podchodząc do niego , miałam nadzieje że nie przyjmie tego źle. Opowiedziałam mu spokojnie o zaistniałej sytuacji.

<Weed?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz