sobota, 29 października 2016

Od Kayuna - Halloween cz.1

Wstałem wcześnie rano. Zjadłem swoje śniadanie, które upolowałem wczorajszego wieczoru. Wszystko zrobiłem tak, jak zwykle - ot, przeciętny dzień z mojego życia. Już miałem wychodzić, gdy do mojej jaskini wpadła podekscytowana Dakota.
Zdezorientowany patrzyłem na Dakotę, która już na powitaniu wylała na mnie potok słów.
- Jutro impreza będzie z okazji halloween, wiesz? Nie wiem jaki strój założyć, masz jakiś pomysł może? Za co się przebierasz? - powiedziała na jednym wdechu. Przez chwilę milczałem i w zamyśleniu zbierałem wszystkie informacje, które przed chwilą przekazała mi tygrysica.
,,No tak - pomyślałem - już jutro halloween".
- Zupełnie mi to wypadło z głowy - przyznałem. - Co cię tak bardzo cieszy?
- To moje ulubione święto. Jedno z ulubionych, znaczy.
- Masz już pomysł za co się przebierzesz?
- Nie, a ty? - zapytała uśmiechając się do mnie. Wzruszyłem ramionami, rozglądając się bezradnie po swojej jaskini. Nie miałem żadnych materiałów na strój, więc nie miałem pojęcia, co zrobić.
- Mogę ci pożyczyć trochę zbędnych materiałów na kostium.
- A, dzięki Daka. Jeśli byś tylko mogła... - poprosiłem, a Dakota posłała mi szeroki uśmiech i wybiegła z jaskini, wracając do niej ponownie po kilkunastu minutach. Niosła w pysku dużo materiałów.
Razem zrobiliśmy przebrania na halloween, które następnie na próbę ubraliśmy. Poszliśmy nad małą rzekę, która znajdowała się blisko mojego mieszkania i razem przyglądaliśmy się swoim odbiciom.
Widziałem siebie, ale mało przypominającego mnie siebie. Widziałem tygrysa ukrytego pod czarnym kapturem, z którego wystawały tylko moje uszy oraz biała maska, jakby pod kapturem znajdował się trup tygrysa. Obok tego zmienionego Kayuna siedziała dumna ze swego przebrania czarownica, patrząc we swoje odbicie spod ogromnego, szpiczaście zakończonego kapelusza. Wyszczerzyła się do mnie, po czym uciekła śmiejąc się. Spojrzałem na nią swoimi oczyma, dla których wyciąłem dwa otwory w masce i porwałem się w pogoń również się śmiejąc. W biegu zrzuciłem ze swojego łba kaptur dla lepszej widoczności i goniłem Dakotę aż do mojej jaskini.
Potem zabraliśmy się za skromne dekorowanie mojej jaskini, bo Daka obiecała mi pomóc mimo moich zaprzeczeń.
Postawiliśmy przed wejściem do mojego mieszkania dynię, z której razem wycięliśmy śmieszne otworki jakie to podpatrzyłem od ludzi.

<Dako, możesz dokończyć>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz