niedziela, 30 października 2016

Od Xeny CD Nosferatu

Kiedy powiedział mi całą ,,prawdę'' poczułam że mnie okłamuje, widocznie nie chce mi zdradzić co wtedy czuł. Jednak szanowałam to iż trzyma to w sekrecie, bo gdy mnie coś gnębi wolę się z kimś tym podzielić wtedy jest mi łatwiej. On widocznie woli żyć trudniej, ale to jego decyzja. Ja zapytałam i uzyskałam odpowiedz, nawet jeśli jest ona nieprawdziwa nie chcę się czepiać. W końcu nie ma teraz tyle siły co wcześniej, no i znów może dojść do zwarcia w jego systemie (XD), a ryzykować nie chciałam. Mimo iż moja ciekawość nadal chciała zadawać pytania typu: ,,A przez kogo ten ból psychiczny?'' ,,Czy to może moja wina?'' ,,Ile razy czułeś już taki ból ?'', nie pozwoliłam jej wiedząc że uraziłabym tym samca jak i swoją dumę. Bo kto uczestniczy aktualnie w programie:,,Sto pytań do?'' , możliwe iż ja ponieważ nie wściekam się kiedy ktoś zadaje mi setki pytań, bo przed niektórymi jestem bardzo rozgadana. Aktualnie byłam też bardzo zmęczona, więc nie chciało mi się otwierać pyska, za każdym razem gdy coś mówiłam głowa zaczynała mnie z lekka boleć, co dziwne słowa Nosferatu nie kaleczyły. Niedługo mi to przejdzie w końcu to mały guz, lub sporawy guz który wyrósł mi na głowie...na szczęście zakrywa go futro. Ale jakbym miała jeszcze raz rąbnąć się w to samo miejsce, to uczucie by mnie z lekka zwinęło w kłębek. Leżałam tak po czym moje powieki opadały co chwilę bezwładnie, miałam chęć się przespać...nie ważne gdzie byłam i z kim po prostu musiałam się z tym wszystkim przespać. Jednak w tym momencie nie dane mi było spać , ponieważ usłyszałam ciepłe i troszkę niezrozumiałe słowa Feratu:
- Xena, chciałabyś pójść ze mną na... imprezę Halloweenową?
Przerwał tym panującą ciszę i spojrzał na mnie z taką nadzieją w oczach. Moje zielone oczyska błyszczały co jakiś czas, ponieważ nie miałam chęci na rozmowę tylko na spanie. Ziewnęłam i podniosłam z lekka łeb. Po czym powiedziałam:
-Przepraszam Cię, ale nie usłyszałam do końca pytania, muszę się przespać , porozmawiamy o tym jutro dobrze? Dobranoc Feratu...
Wyszeptałam na końcu uśmiechając się i układając się do snu, samiec przycichł tak bardzo iż słyszałam pojedyncze krople deszczu i wiatr który niósł wiele informacji o jesiennej pogodzie. Kiedy już zasypiałam , usłyszałam:
-Dobranoc...
Dalsza część urwała się ponieważ byłam już pogrążona w głębokim śnie. Ta noc była dość spokojna, no ale nie obeszło się bez jakiegokolwiek snu. Śnił mi się mój ojciec , który uczył mnie polować. A może to nie był sen tylko wspomnienie z rzeczywistości. Tato był wyrozumiały , ponieważ wiedział że potrafię zabić jednak mięsa nie tknę. Tylko że czasami odpuszczałam od tak , mówiąc że to młode lub piszcząc że nie odpiorę matki , jej dzieciom. Wtedy to ojciec zamiast warczeć na mnie , głaskał mnie łapką po mojej malutkiej główce. Zawsze mówił iż jestem rozsądną osobą i nie zabijam bez powodu. Więc postanowił dać mi powód, chcąc wyszkolić mnie na dobrą wojowniczkę i łowce. Kiedy jadłam sobie owocki na leśnej polanie podszedł jakiś królik i zabrał mi jeden z owoców. Ja się śmiałam a mój tato patrzył na to wszystko z ukrycia. Właściwie...przypomina mi się taka scenka z prawdziwego życia tylko nie pamiętam by tata się ukrywał. Dalszy sen , przeradzał się w szybką akcję. Przyszło stado królików i jakby odebrało mi całe jedzenie. Wściekłam się i warknęłam:,, Wy zachłanne pastuchy, dać wam marchewkę to zabierzecie cały stos.'' po czym zaczęłam je ganiać, jednak nie zabijałam je tylko łapałam. Ojciec dziwił się mojemu zachowaniu, jednak zrozumiał że jestem wegetarianką i nic tego nie zmieni. Nie znoszę zapachy krwi ani jej smaku, dlatego tak trudno mi zabijać. Na szczęście w wyniku jakichś zdarzeń lub obrony własnej , lub innych potrafię walczyć jak na mnie przystało. Jak na córkę Armor'a i Melody, jedną z potomkini Aresa, wielkiego tygrysiego wojownika , który jak już wspominałam był moim pradziadkiem . Szkoda że nigdy go nie poznałam... Wracając do snu, skończyło się tak że ojciec zabrał mnie nad wodospad i pokazał jak łowi się ryby, a mimo to iż ich nie jem ...czasem miło jest upolować coś dla kogoś.
Obudziłam się dość późno, a kiedy podniosłam łeb i przetarłam oczy zobaczyłam Feratu który dziwnie się we mnie wpatrywał. Spojrzałam na Niego badawczo i uniosłam brew po czym ziewnęłam przeciągle zakrywając łapką pyszczek, tak mam taki odruch. Dzięki niemu nikt nie widzi mojej paszczy od środka i obowiązuje kultura. Wstałam i zaczęłam się rozciągać, dopiero wtedy powitałam samca:
-Dzień dobry...ehh, dobrze się spało?
On spojrzał na swoje łapy i uśmiechnął się sztucznie , tak mi się przynajmniej wydawało. Lub był to taki skryty uśmiech.
-Tak...dobrze. Dzień dobry, to się okaże.
Odpowiedział mało optymistycznie. Coś mi tutaj właściwie nie pasowało, bo nie wyglądał mi na wyspanego. Podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy po czym jak kobra wymusiłam od niego prawdę:
-Powiedz mi, czy Ty w ogóle spałeś?
On zaczął się wszędzie rozglądać, jednak zatrzymał wzrok na moich mocno zielonych oczach i mruknął:
-Tak.
Wiedziałam że mówi prawdę, jednak miałam do niego jeszcze jedno pytanie:
-A ile ?
On westchnął i przyznał się mi że niedługo, tak jak myślałam. Nie mógł zasnąć, a ja z łatwością oddałam się w objęcia Morfeusza. Machnęłam głową na ,,nie'' po czym przypomniało mi się iż Feratu zadał mi przed zaśnięciem jakieś pytanie.
-Właśnie, pamiętasz to pytanie które mi zadałeś wcześniej...?
On kiwnął głową ale coś zablokowało wymówienie tego pytania ponownie. Odsunęłam się i spojrzałam na wyjście od jaskini , pogoda się poprawiła. Do groty wpadały promyki słońca co nie często zdarza się jesienią. Wiatr nadal był chłodny jednakże nie aż taki jak wczoraj w nocy, ranek wydawał się jak ze scenki zwaną ,,bajkową jesienią''. Mogłam dostrzec spadające liście, właściwie to na drzewach zostało ich jakieś kilka sztuk, reszta leżała na ziemi lub była porywana przez wiatr który niósł je bezwładnie w dal. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby ktoś dziś dostał z liścia od liścia i jego wspólnika zwanego wiatrem. Westchnęłam sobie z uśmieszkiem na pyszczku po czym katem oka spojrzałam na tygrysa. No nareszcie, coś z siebie wydusił:
-Xena, chciałabyś pójść ze mną na... imprezę Halloweenową?
Zrobiłam duże oczyska, co wyglądało dość nadzwyczajnie i może nawet pięknie. Zdziwiłam się że ktoś w ogóle chce mnie zaprosić. Obejrzałam się i powiedziałam tajemniczo:
-Wiesz co, obawiam się iż ...będę mogła z Tobą iść.
Na początku samiec zwiesił łeb, a później podniósł go triumfalnie, po czym zapytał niedowierzając:
-Czyli, że się zgadzasz?!
-Jasne.
Zaśmiałam się i czekałam na jego reakcję.

<Feratu??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz