sobota, 29 października 2016

Od Xeny CD Nosferatu

Feratu nie wyglądał najlepiej, jego głos prawie wcale się nie zmienił choć jednak...drżał co parę sekund. Lecz w jego oczach zauważyłam zmianę gdy tylko na nie spojrzałam...wyglądały tak jakby za chwilę miały popłynąć z nich dwie rzeki upragnionych łez, a choć porównanie to nie jest zbyt trafne to wydawało mi się to bardzo możliwe. Był czymś przybity, jego wyraz pyska tego nie okazywał, ukrywał coś przede mną ,czego nikomu jeszcze nie miał okazji powiedzieć. Nie znałam go aż tak bardzo, jednak zdziwiłam się że jeszcze nie podzielił się ze mną tą smutną myślą, którą gdzieś tam trzyma w tajemnicy i ukryciu. Pewnie nie ufa mi jeszcze na tyle by mi to zdradzić, choć jakby nad tym tak dobrze pomyśleć to zawsze zaufanie opiera się na długiej, raczej silnej dość znajomości. W końcu to właśnie jego poznałam tutaj jako pierwsza, on pokazał mi tereny i zaprowadził do Alfy, tego pięknego stada. A choć wiedziałam że znajduje się tutaj jakaś grupka tygrysów nie byłam niczego pewna, to dzięki niemu tutaj jestem. Nie znamy się krótko, minęło w końcu już parę dobrych lat...Jestem już starsza i można powiedzieć iż mądrzejsza, sumiennie spełniam swoje obowiązki w stadzie i podoba mi się tutaj. Tak szczerze , kocham Stado Tygrysiego Pazura i gdybym się tak dobrze zastanowiła nad swoją przyszłością ...To nie wiem co bym teraz robiła, no i gdzie bym się podziała(gdybym tutaj nie trafiła)? Nie będę zadręczać swojej głowy takimi problemami, bo ważne jest to co jest a nie to co by było lub to co będzie, liczy się ta chwila w której akurat patrze na niego i kompletnie nie wiem co powiedzieć bo zastanawiam się nad czym innym. Widzę że Feratu nie wygląda za dobrze, jednak nie jest w żadnym złym stanie. Nie cierpi fizycznie, przypomina mi to raczej ból psychiczny (który jak dla mnie bardziej rani, najdłużej boli, no i czasami nawet się nie goi), ponieważ aktualnie by się do mnie z lekka uśmiechnąć wbił pazury w posłanie na którym leżał. Spojrzałam na niego z troską, jakby to matka patrzyła na swojego niezdarnego ( XD Heheszki) dość syna który przed chwilą odwalił coś niezbyt niebezpiecznego ale jednak nierozsądnego i niespodziewanego. Tak, to było dobre porównanie , przynajmniej z mojej perspektywy. Dziwiło mnie to że próbował być bardzo poważny i starał się ukryć jakieś uczucia...którymi właśnie się kierował. Jak ja śmiejąca się z poszkodowanego brata za młodu, kiedy przeszkodził ojciec krzyczałam do reszty : ..Kamienna twarz''. No i wtedy zawsze byliśmy tacy poważni a kiedy ojciec poszedł ... to nadal wpadaliśmy w ten nasz szatański śmieszek . Ale to przeszłość, no i nie wydaje mi się żeby Feratu przed chwilą się śmiał. Raczej szarpały nim negatywne emocje, nie wiem w jaki sposób, ale przeczuwałam to, a choć nie miałam pewności zdałam się na swój instynkt chcąc wycisnąć od niego jakieś informacje. Jednak trzeba było zacząć powoli. Po zadanym pytaniu(tak ciągle myślałam i jeszcze na nie nie odpowiedziałam) zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią dopiero teraz, ale nad taką która miałaby sens i byłaby w 100% prawdziwa. A że byłam z lekka zmieszana tą całą sytuacją nie czepiając się już tematu walki z niedźwiedziem....(ponieważ byłam po tym zmęczona ) po prostu wydukałam:
- Ja chciałam się upewnić, że wszystko jest z Tobą w porządku i się dowiedzieć co Ci doskwiera...
Może wydawać się że szeptałam, bo w końcu nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to poważne dość pytanie. Nie dał mi jednak dokończyć ponieważ kiedy na niego spojrzałam uniósł brew co z lekka mnie rozśmieszyło i znów zaczął przypominać mi starego (nie chodzi o wiek XD) Feratu. Jego oczy były już mniej przepełnione smutkiem niż kiedy weszłam. Wiedząc że rozmowa pomaga , dodałam z uśmiechem, jednak spuszczając łeb:
- Och, no dobra. Chciałam Cię zobaczyć i upewnić się, że w ogóle żyjesz.
Jednak tak naprawdę wydawało mi się że to wygrałam bo poprawiłam mu nastrój , to było dla niego ważne że ktoś o nim myśli. Takie miałam przeczucia, bo i ja bym się cieszyła gdyby ktoś do mnie przyszedł po takiej małej ,,katastrofie'' no i wydukał mi takie coś. Z przemyśleń wyrwał mnie głos samca:
-Nic mi już nie jest.
Który próbował wstać i do mnie podejść, jednak ja podbiegłam do niego i spojrzałam srogim wzrokiem który mrozi krew w żyłach. Wiem że czuje się już lepiej, ale dla swojego dobra powinien się jeszcze wykurować.
-Wiesz, dobrze że czujesz się lepiej. Bardzo się z tego cieszę, ale wolałabym gdybyś sobie jeszcze tutaj trochę posiedział niż na drugi dzień znów tutaj leżał. Rozumiesz, może i czujesz się na siłach ale jestem pewna że jeszcze nie do końca. Nawet jeśli nie jest to ból fizyczny, tylko psychiczny...to powinieneś to sobie przemyśleć by Cię nie nękało, daj sobie czas..
On westchnął tylko głośno zamyślając się, spuszczając głowę myślał nad czymś intensywnie, tak jak ja mu radziłam. Cieszę się że nie buntował się i nigdzie mi nie uciekł, no bo bądźmy szczerzy zdarzały się takie przypadki znając życie. Przyjął to chyba pozytywnie bo ze spokojem, przez parę minut się do siebie nie odzywaliśmy. Ja stałam, nie siedziałam...stałam choć byłam zmęczona i wykończona tym wszystkim . Ziewnęłam cichutko wydając z siebie cichy i nietypowy pisk po czym zakryłam pyszczek łapą. Po paru chwilach zaraziłam i samca ponieważ również ziewnął przeciągle i nawet przetarł łapą oko. Ja uśmiechnęłam się i położyłam obok samca który spojrzał na mnie zdziwiony.
-Przepraszam, ale jestem zmęczona...
Znów ziewnęłam a oczy zaczęły mi się kleić . Podczas walki uderzyłam w drzewo a potem dostałam ciałem Alfy...z jednej strony cieszę się że byłam jej tarczą...Jednak ból głowy nie opuścił mnie tak łatwo, boli nadal tylko nie chcę tego okazywać. Będzie to po prostu spory guz i nic więcej, w końcu przez chwilę kręciło mi się w głowie. Nie doznałam raczej...mam nadzieję jakiegoś mocnego wstrząsu. Trzymam się i tyle...A choć Ana wyraźnie kazała mi iść odpocząć ja udałam się tutaj...Właśnie , przypomniałam sobie rozmowę z Alfą i jej pytania. Postanowiłam zadać pewne tygrysowi:
-Powiedz mi, co Ci się wtedy stało? Upadłeś tak bezwładnie i gwałtownie...wiem że nie chcesz zapewne tego drążyć. Jednak myślałam na początku że stroisz sobie ze mnie żarty...i chciałabym wiedzieć, czemu straciłeś przytomność ?
Łeb położyłam na swoich łapach patrząc prosto na wyjście od jaskini, było już dość ciemno , zimno i mokro. Po pierwsze było po 19 a już zrobiło się ciemno, chłodny wietrzyk wpadał co chwile do jaskini no i słychać było jak pojedyncze kropelki deszczu uderzają o podłoże. Tak, to właśnie uroki jesieni, niektórzy jej nienawidzą, inni mają dość takiej pogody. Mimo to ja nie narzekałam, ponieważ lato jest dla mnie też czasami zbyt upalne i szczerze w nim nie gustuje. A jesień, wtedy to właśnie są dorodne plony, deszcz ożywia rośliny a te piękne kolorowe liście spadają z drzew . To właśnie w tę porę roku mogę chodzić po kolorowym dywanie z liści , czuję się wtedy bardzo spokojnie. Można powiedzieć że kocham jesienne kolory, choć wiosną kwitnie wiele kwiatów które mają setki kolorów, dla mnie jesień również jest wspaniała. Co prawda, czasami daje nam w kość . Lekki katar, czasami chrypka w gardle lub poczucie oziębienia, te ciągłe deszcze. Jestem pewna że Ci co tak narzekają na jesień , będą płakać gdy nadejdzie zima. Te święta, śnieg. Właściwie chyba wolę zimne klimaty od bardzo ciepłych. A co do świąt, w jesień jest ich również kilka a choć nie są takie ważne dwa się stykają w pewien sposób. Hallowen- dość stare święto potworów które przypada na noc z 31 października na 1 listopada . No i Wszystkich Świętych, nie zapominając o Zaduszkach- są to święta ku czci wszystkich zmarłych , przypadają one 1 i 2 listopada. No ale mi się o tych świętach przypomniało, przynajmniej załapię się na Hallowen w najbliższym czasie, pomyśleć że to tylko jeszcze klika dni. A ja jeszcze nic za bardzo nie zaplanowałam. A co do Wszystkich Świętych, Armor King i ja pewnie przesiedzimy go samotnie, przy wspomnieniach o rodzicach, ciotkach i wujkach, dziadkach i kuzynach. A choć ich życia płomień już zgasł, to myśli o nich są przecież w Nas. Tak, jest to cała prawda ponieważ jedyne co mogę dać swojemu tacie w prezencie jest znicz w kształcie serca:
Jednak ciała moich bliskich spoczywają gdzieś na terenach Naszego(mojego i Armor'a) kochanego stada z młodości, zwało się ono Stadem Night Melody , kochałam je...jak i kocham to stado. Tak, brakuje mi tamtych chwil, jednak wiem że nie zapomnę dni, miesięcy spędzonych tam w towarzystwie kochającej rodziny. Właśnie wtedy uroniłam łzę, pojedyncza i ciepłą...płynęła po moim policzku i gdy była blisko celu ja przetarłam pyszczek łapką nie dając nic po sobie poznać.
Mając na wpół zamknięte powieki ciągle zbierało mi się na jakieś myśli, wspomnienia. Ponieważ Feratu ciągle zastanawiał się jak to ująć, znaczy...szczerze wątpiłam iż będzie w stanie mi to jakoś wyjaśnić. Jednak czekałam cierpliwie na jego odpowiedz, bo wiem że potrafię wysłuchać.

<Nosferatu, nareszcie z lekka się rozpisałam C'>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz