poniedziałek, 24 października 2016

Od Aurory - Wyprawa cz. 1

Kiedy napotkały mnie te dziwne przygody postanowiłam w końcu rozpocząć tą swoją misję którą miałam po przybyciu tutaj rozpocząć. Spakowałam się i powiedziałam przywódczyni stada, że wrócę za kilka dni lub nawet za kilka tygodni bądź miesięcy. Zaczęłam iść z samego rana następnego dnia. Szłam spacerkiem po lesie z myślą, że swoich rodziców sprowadzę do stada, lecz też z boku miałam myśl i uważałam ją za najbardziej realistyczną ponieważ była to że moi rodzice mogli zginąć podczas tego wypadku. Po pewnym czasie zatrzymałam się by coś zjeść i się napoić. Potem powróciłam do drogi z powrotem. Szłam już długo i robiło się ciemno postanowiłam znaleźć gdzieś miejsce do spania. Nie było żadnych jaskiń więc zatrzymałam się by zrobić szałas z liści. Poszłam spać. W nocy coś mnie obudziło. Było to biegnące karibu. Dziwiłam się że w trakcie nocy ono biegnie. Zazwyczaj uciekają jak czują zagrożenie jakieś. Nagle zobaczyłam wilka. Byłam zaskoczona. Postanowiłam, żeby udawać że mnie nie ma bym nie miała kłopotów. Po pewnym czasie chciałam się położyć spać jednak ni stąd ni zowąd szałas się rozwalił bo skoczył na niego ten sam wilk co wcześniej gonił karibu. Zaczęłam biec jak tylko mogłam, już bym go zgubiła ale nie zobaczyłam przepaści z rzeką i wpadłam do wody. Nie umiałam pływać, w wodzie straciłam przytomność. Gdy się obudziłam widziałam że 2 wilki walczą ze sobą a ja zostałam wyłowiona z wody. Gdy się dobudziłam zorientowałam się że wilk który mnie gonił walczy z wilkiem który mnie uratował i mnie bronił. Zdawało mi się że znalazłam już gdzieś tego wilka. Później obcy wilk przeskoczył wilka który mnie bronił i mnie zaczął atakować, byłam zbyt słaba by walczyć. Znów straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam byłam w jakiejś jaskini. Potem usłyszałam zdanie:
- Czy ty zawsze musisz tyle razy mdleć i wpadać w kłopoty? – powiedział nieznajomy głos.
Po tym zdaniu od razu wiedziałam kto był tym wilkiem co mnie bronił.
- Sofin! To ty? Nie wierzę a jednak, dziękuję ci że mnie uratowałeś. Tak się cieszę że cie widzę – odpowiedziałam szczęśliwa.
Opowiedział że przechodził po drugiej stronie rzeki i widział jak spadałam do rzeki. Mówił że cudem przeżyłam. Po tym gdy znów zemdlałam podobno Sofin zabrał mnie szybko do jaskini bo wiedział że sam jako duch nie ma szans. Byłam mu wdzięczna za uratowanie życia. Powiedział jednak, że muszę tu zostać kilka dni by wyzdrowieć. Byłam tym smutna ponieważ chciałam dalej iść. Chciał pójść ze mną. Zgodziłam się bo samemu tak nudno. W końcu położyliśmy się spać. Następnego dnia się obudziliśmy a raczej on mnie obudził wodą. Byłam cała mokra i wkurzona. Postanowiłam go wrzucić do wody. Jednak był duchem i od razu się wymknął. Posmutniałam. Przepraszał mnie, że nie ma z nim zabawy dlatego, że jest duchem ale powiedziałam by się nie martwił bo to nie jego wina. Taki miał być jego los. Wyruszyliśmy w smutku a zwłaszcza Sofin. Nie mógł się pogodzić ze jest duchem i przez to nie mogę się z nim w nic bawić lub coś porobić co zwykłe wilki robią. Pocieszałam go, że teraz jest nieśmiertelny. Jednak to go nie pocieszyło. Szliśmy do Jaskini Nadziei która zwana była potocznie jaskinią życzeń, ponieważ to była jedyna szansa by dowiedzieć się gdzie jest moja rodzina. Jednak to życzenie można wykorzystać raz na całe życie i tylko w słusznych sprawach ono się spełni. Ale nie miałam innego wyjścia. Ten dzień był smutny a jeszcze do tego deszcz padał. Miałam jedynie nadzieję, że kolejny dzień będzie lepszy. Sofin ciągle narzekał, że a to nie mogę się z nim bawić, nie wiem jak on wygląda i o inne rzeczy. Ciągle narzekał, że jest skazany. Postanowiliśmy się zatrzymać i zanocować w jednym miejscu. Następnego dnia mieliśmy się dostać do Jaskini Nadziei. Poszliśmy wcześniej spać by ten dzień szybciej się skończył a przyszedł nowy z nadzieja że lepszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz