wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Nosferatu CD Xeny

- Owoc?- spytałem zdziwiony. Jeszcze nigdy nie słyszałem o tygrysie-wegetarianie. No cóż. Xena jest wyjątkowa. Co z tego, że nie je mięsa. Przecież każdy ma swoje upodobania i to tylko jego sprawa co je. Może nie jeść mięsa, ale równie dobrze może jeść nawet robaki i będzie to uważać za wyśmienity posiłek.
- Tak owoc. W stylu gruszka czy tam jakieś jabłko. - odpowiedziała tygrysica o zielonych oczach patrząc na mnie zadziwiająco zdziwionym wzrokiem.- Nie wiesz co to?- spytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Wiem, oczywiście, że wiem. Tylko się upewniam.- mówię patrząc w zielone tygrysicy.- Wątpię by na naszych terenach występowały takie drzewa z owocami jak gruszka.- dodaję w zamyśleniu i zwracam swój wzrok na horyzont. Jest ranek i wszystko budzi się do życia. - Nie mam nic przeciwko temu, że jesteś wegetarianką. - mówię nie odwracając wzroku od nieba, słońca i horyzontu.
- A to dobrze.- mówi Xena z wyraźną ulgą. - Ja idę poszukać czegokolwiek do jedzenia. Idziesz ze mną?- dodała pytając biała tygrysica. Ja wreszcie oderwałem wzrok od pięknego krajobrazu naszego stada i pokiwałem głową. Potem skierowałem się za nią, a ona chodziła, i chodziła, oraz jeszcze raz chodziła po naszych terenach w poszukiwaniu jakiegoś owocu. Węszyła i węszyła co jakiś czas podnosząc głowę z błyskiem nadziei w oczach, tylko po to by się po raz kolejny wielce rozczarować. Po kilkunastu, powiedziałbym kilkudziesięciu, minutach uporczywego szukania czegokolwiek, tygrysica aż ryknęła z radości.
- ZNALAZŁAM! ZNALAZŁAM GRUSZKI! MAM CO JEŚĆ! *nie no. Tu to mi na prawdę odwaliło ;-;*- krzyczała aż ptaki siedzące na drzewie poderwały się do lotu. Po czym zwróciła się do mnie z uśmiechem od ucha do ucha, ale potem mina jest zrzedła.- Przepraszam. Nie powinnam tak wrzeszczeć.- mruknęła cicho. Tak cicho, że nawet jej nie usłyszałem...
- Nie szkodzi. Rozumiem Cię.- odpowiedziałem delikatnie masując sobie głowę. Potem popatrzyłem na owoce.- Jedz. Ja nie mam ochoty.- dodałem patrząc z nutką wstrętu na owe pyszne owoce. Biała tygrysica o zielonych oczach rzuciła mi spojrzenie typu: "Jak chcesz. Ja jestem głodna i chętnie je zjem. ", a potem wzruszyła ramionami i odwróciła ode mnie wzrok i zaczęła zajadać swoje śniadanko. Ja powoli, po cichu wycofałem się w gąszcz nieznanych mi roślin. W duszy tłumaczyłem sobie, że ja bym nie chciał gdyby ktoś mi stał jak kat nad duszą i patrzył na mój posiłek albo na to co robię. Żeby nie tracić bezczynnie czasu poszedłem zjeść coś, co nie jest owocem. (w skrócie CCNJO XD). Upolowałem sobie dużego zająca i zacząłem go jeść. Po chwili nie było nic słychać oprócz chrzęstu chrząstek, gruchotania kości i mlasku odrywanego mięsa. Gdy zjadłem swoje śniadanie usłyszałem za sobą ciche kroki stawiane ostrożnie, jakby tygrys, który je stawiał obawiał się, że za chwilę wszystko runie mu na głowę, a przy okazji jeszcze grunt osunie mu się z pod łap i spadnie w wielką, ziejącą otchłań ciemność i zostanie tam na zawsze. Aż w końcu umrze z wycieńczenia. (No ale serio. O czym ja myślę?). Odwróciłem swoją głowę w stronę owego szmeru ujrzałem znajomą mi tygrysicę o zielonych oczami imieniem Xena.
- Zjadłaś już?- spytałem lekko się uśmiechając. Ona pokiwała głową i zlizała resztę owocu ze swojego pyska. Ja poszedłem swój umyć z resztek mięsa i krwistoczerwonych plam od krwi. (No. Nikt się tego nie spodziewał).
- Tak. Widzę, że ty tak samo. - odpowiedziała, prawie niezauważalnie uśmiechając się do mnie, ale nie ruszając się z miejsca. Gdy skończyłem się myć podszedłem do niej.
- Będziemy tak stać czy idziemy gdzieś?- spytałem kierując się w głąb lasu.
- Lepiej chodźmy.- odpowiedziała i podążyła za mną. Ja skierowałem się w stronę naszej zachodniej granicy - Rzeki granicznej.  Gdy dotarliśmy na miejsce wskazane przez mój umysł chyba po raz milionowy popatrzyłem na horyzont, a potem na błękitną wodę. Świerzbiło mnie, żeby wskoczyć do niej i tak porządnie w niej się zanurzyć. No ale rozsądek wziął górę nad chęcią przyjemności i pozostałem na miejscu. Panowała grobowa cisza, którą Xena postanowiła przerwać.
- Tak więc za tą rzeką nie ma nikogo?- spytała kompletnie bez sensu, ponieważ już to wiedziała. Jednak każdy temat jest dobry (No. Prawie każdy) by zacząć rozmowę.
- Możliwe, że żyją tam jakieś pojedyncze stworzenia, ale wątpię by łączyły się w większe grupy. Jednakże nic nie jest wiadome puki się tego nie sprawdzi. Na razie nikt tam nie był i nie złożył Anaksunamun raportu z tamtejszych terenów.- odpowiedziałem nie odrywając wzroku z tamtejszych gór. Kątem oka zobaczyłem, że biała tygrysica stojąca obok mnie kiwa głową, a potem zanurza się się po szyję w wodzie. Ja położyłem się na trawie i patrzyłem na nic, a zarazem na wszystko. Od nieba, poprzez wodę i drzewa, aż po samą Xenę. Ona wyszła z wody, a ja gwałtownie wstałem do góry, nawet może zbyt gwałtownie, ponieważ nie zauważyłem gałęzi rosnącej nade mną i z hukiem uderzyłem o nią głową. Tygrysica przez chwilę znieruchomiała, ale potem nie udało jej się powstrzymać rozbawienia i zaniosła się głośnym śmiechem.
- Śmiej się śmiej. Ale wiedź, że to na prawdę boli.- odpowiedziałem z nutką oburzenia w głosie, podczas gdy rozmasowywałem sobie czubek głowy. Jednakże mi też urzekł się entuzjazm Xeny i też uśmiechnąłem się szeroko po czym zachichotałem cicho. Biała tygrysica o zielonych oczach powstrzymała się od jakieś zgryźliwej uwagi i powstrzymała także śmiech, który był coraz głośniejszy.
- Dobra. Rozumiem Cię. Chodźmy stąd zanim jakaś krwiożercza gałąź znów Cię zaatakuje.- odpowiedziała z uśmiechem, a ja na to przewróciłem oczami. Zaprowadziła mnie pod Mount Everest. Tak gdzie pierwszy raz ją spotkałem.
- Pamiętasz jak to było?- spytała tygrysica.
- Jasne, że tak. Wtedy nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem.- odpowiedziałem jednocześnie kiwając głową. Ona popatrzyła na mnie oburzona, jednak potem jej mina złagodniała. Po mojej głowie krążyło tysiące myśli. Jednocześnie myślałem o wszystkim i o niczym. Mój umysł przestał odbierać cokolwiek. Wodziłem wzrokiem po wszystkim jednocześnie zadając sobie pytanie: "Gdzie jestem i po co w ogóle żyję?" Nie miałem siły by dalej myśleć o tym jednym zdaniu, które dręczy mnie już od początku mojego życia więc zamknąłem oczy i padłem na ziemię. Moja klatka piersiowa nadal unosiła się równomiernie, ale oczy miałem zamknięte. Czyli nadal żyję. Tylko właśnie. Po co?

<Xena? Sorki, że tak długo musiałaś czekać.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz