piątek, 23 września 2016

Od Xeny - Quest #2 Nawiedzony Las

Dzisiejszy dzień zapowiadał się dość normalnie, nie jak ostatnio. Wstałam normalnie jak wszyscy i poszłam nazbierać parę owoców na później. Nie uwierzycie ale znalazłam nawet brzoskwinie i śliwki, które wprost uwielbiam. Zjadłam parę a resztę schowałam. Zmęczona z lekka po nocnym stróżowaniu, w końcu nie spałam całą noc, postanowiłam ułożyć się i poobserwować naturę. Znalazłam się w lesie gdzie położyłam się pod piękną i rozłożystą wierzbą która aż prosiła o zainteresowanie. Ze spokojem położyłam się pod drzewem i zaczęłam oglądać naturę. Nagle spostrzegłam wiewiórkę która chowa jedzenie do dziupli , była bardzo dokładna można powiedzieć na nią wiewiórka perfekcjonistka co może dziwnie brzmieć. Obok niej stały dwa maluchy które patrzyły się w moją stronę, zaśmiałam się i niechcący spłoszyłam małą gromadkę. Następnie zauważyłam dzięcioła który w tym samym drzewie robił pojedyńcze dziurki, stukał tak głośno że Armor pewnie słyszy to ze swojej jaskini która wbrew pozorom leży gdzieś niedaleko. Niedaleko moich łap znajdowało się skupisko mrówek, dopiero po chwili spostrzegłam mrowisko. Każda z istotek miała ze sobą coś na kształt jedzenia, wiem że te zwierzęta są bardzo pracowite i potrafią dużo unosić za co je bardzo cenie. Jednak nie każdy wie że życie mrówek jest harówką, jest dość ciężkie i pełne niebezpieczeństw, na szczęście jest ich bardzo dużo. Czasami mam wrażenie że za dużo bo nieraz widuje pojedyńcze sztuki w mojej jaskini. Po tej całej obserwacji zaczęły opadać mi powieki, dałam się ponieść i słyszałam tylko szum liści wierzby. To nie był taki zwykły szum, dla mnie było to jak muzyka. Aż nabrałam chęci do śpiewania, jednak wysiliłam się tylko na mruczenie do rytmu. Nie powiem z tego całego szumu wychodziły nawet niezłe podkłady do słów. Ale mniejsza o to, nie chcąc się rozleniwiać uznałam iż powinnam się gdzieś przejść i po patrolować tereny. W końcu jestem szpiegiem i patrolowanie terenu też należy do mojej roboty. Wstałam i ziewnęłam zakrywając łapą pysk po czym ruszyłam spokojnie tam gdzie łapy poniosą. Szłam tak już kilka minut i nie wykryłam niczego dziwnego, jednak nagle słyszę:
-Uciekać, stado antylop!
Odwracam się na pięcie i patrzę nieznanego mi samca który biegnie w moją stronę i wrzeszczy, wiecie co i gdybym nie usłyszała w porę stukotu kopyt antylop pomyślałabym że jest dobrym kawalarzem. Stojąc jak słup soli przyłożyłam łeb do ziemi i czułam bardzo wyraźne wibracje a po chwili poczułam zapach antylop. Wydawałoby się że przed czymś albo kimś uciekają, no i pewnie miałam racje tylko przed kim?
-Na co czekasz, biegnij!
Słyszę, co prawda wyprzedził mnie parę sekund temu ale stanął i darł się niemiłosiernie głośno. Zrozumiałam że chciał mojego dobra, tylko czemu biegniemy do przodu zamiast na boki. Znaczy czemu on to robi? Dobra, koniec myślenia, nie chcę skończyć swego żywota jako naleśnik. Wzięłam tyłek w troki i wystrzeliłam jak rakieta za samcem. Wyprzedziłam go a po chwili wyrównałam bieg. Musiałam jednak się odwrócić by zobaczyć jak daleko są antylopy, jednak nagle przestałam czuć cokolwiek pod łapami. Nie zdążyłam spojrzeć w duł bo leżałam już na ziemi, spadliśmy z jakiejś średniej góry. Zwykle mi się to nie zdarza, ale urwał mi się film....A kiedy wstałam kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Zdziwiłam się że akurat tutaj wylądowaliśmy, właśnie gdzie ten drugi?! Wokół mnie były same drzewa, jednak niektóre były z lekka szare. Wstałam bez wahania rozglądając się , dopiero teraz zrozumiałam że nie powinnam tutaj być, był to bowiem Las Potępionych. Trochę dalej ode mnie właśnie obudził się nieznajomy mi jeszcze członek stada. Na początku z lekka czułam się nie na siłach, dopadł mnie lekki strach bo nie miałam w planach wejść do tego miejsca. Choć raz myślałam nad tym, jednak teraz wylądowałam tutaj przypadkiem nieprzygotowana na taką przygodę i jeszcze z jakimś facetem. Pomyśleć że ten dzień zapowiadał się zupełnie normalnie, a strach się bać jak się skończy.
-Żyjesz?
Zapytałam tygrysa widząc że też się rozgląda. Kiwnął głową i zadrżał bo kapnął się gdzie się znajdujemy. Nagle zza drzew dochodzi jakiś głos:
-Witajcie.
Wymieniliśmy ze sobą spojrzenia i razem spojrzeliśmy w tamtą stronę. Aż zadrżałam ponieważ powiało chłodem. Po chwili zza drzew wyłonił się kawałek jakiejś postaci , miał na sobie kaptur więc coś ukrywał. Od razu ja i ten drugi (hehehe, tak ten drugi) kapnęliśmy się że lepiej mu nie ufać. Podszedł bliżej po czym zapytał wysuwając łapę:
-Jesteście głodni?
Po pierwsze to co wysunął było mięsem więc od razu spojrzałam do tyłu, a po drugie miał czarną sierść i baaardzo długie niezadbane pazurska.
-Nie dziękuję, niedawno jadłam i ja nie toleruje mięsa.
Mój towarzysz zbliżył się do mnie kiedy właśnie po moich słowach podejrzany nieznajomy pokazał się w całości odsłaniając kaptur. Pierwsze co ujrzałam to była sporawa blizna w okolicach pyska , z dodatku z jego paszczy wystają dziwne ostre kły. Nie da się jednak ukryć że jest umięśniony , wystarczyło tylko jedno mignięcie ze strony mojego towarzysza z którym nie miałam czasu się jeszcze zapoznać. Na pierwszy rzut oka było czuć od niego wielką powagę i odwagę. Jednak obawiałam się jakie jeszcze cechy posiada, w końcu normalne zwierzęta nie przesiadują w Lesie Potępionych , przynajmniej tak mi się zdaje. No i nie noszą kaptura ...
-Chodźcie za mną.
Powiedział tajemniczy tygrys , ni to pytaniem ni rozkazem. Wzięłam towarzysza na słówko:
-Dobra, wiem że mało się znamy ale jesteśmy razem więc lepiej się tego trzymajmy. Jestem Xena i pochodzę z tego samego stada co Ty. Pomyślałam że przed śmiercią warto się poznać .
Ostatnie zdanie powiedziałam dość żartobliwie. A on na to:
-Sikturen, warto wiedzieć że w takiej sytułacij nadal masz poczucie humoru . Mam dość mieszane uczucia co do tego gościa. A Ty?
Zapytał w nadzieją w głosie że wyjdziemy z lasu za pięć sekund i wszystko będzie dobrze.
-Ja jestem ciekawa gdzie Nas zaprowadzi a co to uczuć, też mam mieszane. Podpytajmy się go o tą drogę...
Wyszeptałam i zwróciłam się do Pana Kaptura :
-Czy jest to daleko? Czy możemy Ci zaufać?
Zmierzyłam go spojrzeniem. On parsknął i powiedział:
-Jest to Las Potępionych tutaj zaufanie to blef więc rób co uważasz za słuszne ...co chciej.
Tak, mnie i Sitkurena zdziwiła ta odpowiedz. Więc zapodałam coś co kiedyś moja Pani :
-Wie Pan....ja i kolega zapomnieliśmy wyłączyć żelazka i musimy uciekać.
Cofnęłam się o kilka kroków.
-Rozumiem Twój pośpiech, lecz zawitaj tu hej...bo będziesz czegoś szukać, twej pasji złej.
To też nie zrozumiałam jednak wiedział co mówi ponieważ moją złą pasją była ciekawość. Spojrzałam się na Sitkurena i zaczęliśmy biec ja jednak obróciłam się i krzyknęłam:
-Do zobaczenia.
Wiedząc że kiedyś tutaj wrócę , tylko że sama i przygotowana na spotkanie z Nim. On założył z powrotem kaptur i odszedł. Byłam troszkę zniesmaczona bo z miłą chęcią poszłabym za nim, jednak Sitkuren miał racje...miałam do niego mieszane uczucia. Kiedy już wyszliśmy z tego lasu, co nie było łatwe rzuciliśmy się razem na trawę i zaczęliśmy się śmiać i krzyczeć. Po odreagowaniu sytułacji poszliśmy na krótki spacer a następnie rozeszliśmy się. Ja pobiegłam Nad wodospad by się orzeźwić a on na polowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz