czwartek, 8 września 2016

Od Xeny CD Nosferatu

Dzień jak każdy miał swoje dobre i złe strony. Te dobre to takie iż zjadłam przyzwoite śniadanie z gruszek, po przechadzałam się z Feratu po terenach i wykąpałam się w rzece . Mam chęć kiedyś przepłynąć na drugi brzeg. Co do złych stron tego dnia można by zaliczyć iż szydziłam z lekka z samca który walnął się o gałąź a później (co gorsza) nie wiedziałam co zrobić kiedy Nosferatu padł na ziemię oddychając szybko . Właśnie, może wróćmy do tamtego momentu...Staliśmy wtedy razem pod Mount Everest gdzie pierwszy raz spotkałam tygrysa. Wspominaliśmy o tamtym dniu jakby to było wczoraj, właśnie wtedy samiec powiedział coś...czego bym się po nim nie spodziewała. Mianowicie: ,,Jasne, że tak. Wtedy nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem.'' Tak była to odpowiedz...jednak bardzo mnie zdziwiła. Więc, kiedy spoglądałam z uśmiechem na pysku patrząc na wierzchołek Mount Everest który był bardzo mało widoczny zaczęłam wspominać właśnie ten dzień w którym tutaj dołączyłam. Może za bardzo się rozmyśliłam, bo nie zwróciłam uwagi na mojego towarzysza który kiedy się obróciłam leżał na ziemi oddychając szybko a jednak ciężko, miał zamknięte oczy jednak nie wiedziałam czy zemdlał, czy zasłabł czy cokolwiek. Nie byłam zorientowana w sytuacji. Połowa mojej duszy krzyczała bym zaczęła panikować jednak było to sprzeczne z moja naturą i ogółem moimi cechami. Nie zostawia się przyjaciół w potrzebie , nie wtedy kiedy są w trudnej sytuacji. Nie miałabym serca teraz odwrócić się i odejść bez powodu jak gdyby nigdy nic. Ktoś bardzo chamski byłby w stanie popełnić taki błąd życiowy, taką pomyłkę którą zapamięta się do końca życia. Tak, rzeczywiście przez moją głowę przelatywało bardzo dużo myśli, większość z nich były to pytania lub wykrzyknienia. Przez kilka sekund zdołałam wyciszyć umysł do takiego stopnia iż została kompletna pustka. To tak jakby zresetować system w pewnym tragicznym jego stanie a później rozkazać mu by go zlikwidował? Dziwne prawda, ale możliwe. Podeszłam do niego i tyknęłam go nosem tak obojętnie a jednak moje oczy błagały by wstał i uśmiechnął się mówiąc: ,,Nabrałem Cię. To tylko żart!'' , niestety tak się nie stało. Nie znałam się na chorobach itp...nie wiedziałam co mu dolega. Jednak może to uderzenie gałęzią w głowę tak na niego wpłynęło, a ja głupia tak się z niego śmiałam. Chwileczkę, może przesadzam?! Zobaczyłam że zaczął oddychać w normalnym tempie, uspokoiłam się troszkę i krzyknęłam do niego:
-Wstawaj, nie wygłupiaj się Feratu!
Myślałam że mój głos dojdzie do jego ,,karty dźwiękowej'' (a ja znowu o komputerach). Już miała polecieć mi pierwsza łza kiedy zamknęłam oczy słysząc jak samiec mówi coś pod nosem. Coś go bolało, może frustrowało? Ale co ja tam mogę wiedzieć...jestem nikim. Ehhh, to pewnie moja wina, kurde jak tak będę śpieszyła mu na pomoc to raczej nie wyjdzie z tego żywy. Z dala na Mount Everest zobaczyłam jakąś sylwetkę i zwołałam o pomoc mając nadzieję że to jakiś samiec. Ucieszyłam się niezmiernie kiedy z pośpiechem zbiegł do Nas mój brat, Armor King. Paroma słowami opisałam co jest grane, on miał biec do stada powiadomić odpowiednie służby i przysłać pomoc. Moim zadaniem było czuwać przy tygrysie i próbować go ,,obudzić'' lub patrzeć czy jego stan się nie pogarsza. Nie wiedziałam niestety co było przyczyną tego wypadku...osłabnięcia. Tygrys leżał , nie wyglądał zbyt żywo oddychając tylko co kilka sekund. Kiedy tak na niego patrzyłam jego ogon się poruszył, może się obudzi? Miejmy taką nadzieję. Może to i dziwne , jednak czułam jak toczy teraz ze sobą walkę , a choć pewnie było to tylko przeczucie po chwili zniknęło. Usiadłam koło jego pyska , dotknęłam go nosem i poczułam chłód jego sierści, więc położyłam się blisko niego ogrzewając go. Tak jak zwykle nie była pewna swego posunięcia, jednak czego się nie zrobi dla przyjaciela. Ach, a dlaczego nazywam go przyjacielem...bo tak mi się zdaje że nim jest tylko jeszcze o tym nie wie. Nie powstrzymałam smutku i strachu, jedna z łez wylądowała na policzku samca, bez wahania ją zlizałam , jednak następna wpadła do pyszczka. Otarłam łzy i poczułam jak samiec porusza łapami...ogonem a jego oczy się otwierają bardzo powoli, w tej samej chwili przybiegł Armor King, Alfa i paru innych członków. Wstałam nie dając po sobie poznać że uroniłam parę łez....teraz liczyło się tylko to co stanie się z Nosferatu. Kiedy wszyscy do Nas dobiegli, zabrali go do jaskini a mi kazali zostań, miałam porozmawiać o tym z Alfą. Ja jednak wędrowałam wzrokiem tam gdzie nieśli tygrysa, chcąc za nimi iść. Alfa jednak nie pozwoliła mi , warknęłam z lekka jednak ona mruknęła:
-Uspokój się, rozumiem że on wiele dla Ciebie znaczy ale jeśli chcesz dla Niego dobrze to opowiedz mi o tym zdarzeniu.
Ja natomiast położyłam uszy po sobie nadal błądząc wzrokiem tam gdzie nie było trzeba. Ona zorientowała się że teraz nie zbyt mnie to interesuje. Ana szybko zareagowała zastawiając mi widoczność.
-Xena.
Dobiegło z jej pyska krótkie a jednak stanowcze. Poczułam dziwny zapach, zza pleców Alfy wyłonił się niedźwiedź. Wiedziałam że muszę szybko coś zrobić, bo ona nie zdąży się tak szybko obrócić. Ale czemu ten misiek Nas atakuje?! Nie widziałam tutaj jeszcze tego zwierza, skoczyłam na niego raniąc w oko. Po czym krzyknęłam szybko i może nawet niezrozumiale do przywódcy:
-Porozmawiamy później, obiecuje że opowiem tyle co zapamiętam...a teraz uciekaj albo mi pomóż!
Jej wzrok był chaotyczny, widocznie była zaskoczona tą zmianą akcji, z resztą ja również. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk, niedaleko z niedużej jaskini w Mount Everest wyszły dwa młode niedźwiadki. Więc to musi być ich matka, broni młodych! Szybkim ruchem zdezorientowała mnie, a ja byłam zmuszona się puścić na całe szczęście o nic nie walnęłam. Nagle Anaksu ruszyła na niedźwiedzicę. Nie wiedziałam jak dać jej jednak do zrozumienia by przestała atakować, kiedy spoglądała na młode misie poczułam jak uderzam w drzewo. Mianowicie misiek rzucił Alfą prosto we mnie. Ale ma cela, dla mnie to jednak niezbyt dobrze. Ważne że Alfa jest cała, podniosła się bez problemów spoglądając na mnie. Ja wstałam obolała powoli i dotknęłam głowy łapą.
-Boli Cie głowa, prawda? Może uciekaj, ja dam radę.
Wyszeptała pod nosem wiedząc że nie mamy czasu na rozmowę.
-Nie, nie czuje łapy, chwileczkę...ale skąd mogę wiedzieć czy nie boli mnie głowa kiedy dotykam ją łapą!
Naprawdę nie czułam łapy i kręciło mi się w głowie. Mimo to stanęłam przed Alfą, ona odepchnęła mnie lekko ja jednak nie zagrodziłam jej drogę do Niedźwiedzicy. Po czym powiedziałam stanowczo:
-Nie możemy jej atakować, zrozumiałam to dość niedawno.
Ona odpowiedziała mi jednak z lekką pogardą:
-Niby czemu, jak my ją nie zaatakujemy, to ona Nas . Dlaczego ją bronisz!
Warknęła przy końcu, ja odrzekłam natomiast ze spokojem:
-Spojrzy troszkę w prawo od Mount Everest, widzisz małe misie i jaskinie. To chyba jej młode i ona próbuje ich bronić. Ma Nas za intruzów. Może lepiej stąd odejdźmy.
Alfa zrozumiała mój przekaz , kiwnęła głową i podbiegłyśmy kawałek dalej, wszystko jej wytłumaczyłam w sprawie Nosferatu. Ona wysłuchała mnie do końca, pozwoliła mi iść do jaskini medycznej a sama udała się gdzieś z jakimś samcem. Nie wiem czemu, ale biegłam do tej jaskini ile sił w łapach. Z lekka zdyszana dobiegłam tam kiedy podawali mu jakieś zioło. Weszłam cichutko do jaskini z położonymi uszami i spuszczoną głową. Miałam nadzieje że zobaczę go w dobrym stanie...

<Nosferatu??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz