- Tak, znowu ja, a kto inny? - zapytałem patrząc skrzywiony na samca z ukosa. Jego agresja w stosunku do mnie zaczynała mi mocno działać na nerwy. Kątem oka widziałem, jak przyglądająca nam się z napięciem Dakota przygryzała wargę. Martwiła się, że Bruno mi coś zrobi? Pff, gdybym był na jej miejscu zamiast się zamartwiać poleciałbym po popcorn.
Mojej uwadze nie umknęło, iż Bruno powstrzymywał swoje nerwy jak najbardziej potrafił, aby mnie nie zaatakować w obecności swej siostry. I wiedząc, że długo już tak nie wytrzyma szczerze wolałem go nie prowokować.
- W każdym razie chciałem ci oświadczyć, że ja i Dakota jesteśmy parą. - powiedziałem, starając się, by nie zabrzmiało to jakoś złośliwie. Jednak mimo moich starań Bruno najwidoczniej odebrał to w negatywny sposób.
Tygrys przez dłuższą chwilę otwierał i zamykał pysk, jakby chcąc coś powiedzieć, ale nie mógł z siebie wydusić ani słowa. Patrzył przy tym raz na mnie, a raz na Dakotę. W końcu ze świstem nabrał powietrza do płuc i wypalił:
- Wy sobie jaja robicie, nie?
- Bruno... - zaczęła tygrysica, ale w słowo wszedł jej Bruno.
- To nie jest śmieszne! - fuknął urażony i odwrócił się demonstracyjnie na pięcie.
- Bruno, ja nie żartuję! - wykrzyknęła zdenerwowana zachowaniem brata Dakota. Ten już w biegu zawołał przez ramię:
- Nienawidzę takich żartów, siostro! Zobaczysz, wszystko powiem matce! Powiem, że się ze mnie nabijacie! - wywrzeszczał i zniknął nam z pola widzenia. Zaniepokojona Daka chciała coś powiedzieć, ale przerwałem jej machnięciem łapą. Zrobiłem to tak, jakbym odganiał muchę.
- Niech sobie mówi, co chce. Nam to w żaden sposób nie zaszkodzi. - powiedziałem patrząc w tamtą stronę, gdzie zniknął Bruno.
<Daka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz