Nie ma to jak nowe stado, pomyślałam. Dzień był bardzo nudny nie miałam co robić. Włóczyłam się po terenach jakbym nie była stąd. Ale w pewnej chwili ujrzałam duże drzewo. Co mi tam idę sobie usiąść, powiedziałam sama do siebie i ruszyłam. Położyłam się i myślałam, że będę miała spokój, ale moje oczy przykuł samiec, który ciągle się na mnie patrzył. Udawałam, że tego nie widzę, ale w prawdzie trochę mnie to denerwowało. Wtedy po raz kolejny spojrzałam na tamtego samca, ale jego już tam nie było. Nie zastanawiałam się co z nim się stało i zamknęłam oczy. Ale zaraz coś usłyszałam i otworzyłam jedno oko, a przed swoim pyskiem ujrzałam tygrysa. Wystraszyłam się tak, że aż lekko go stuknęłam łapą i przy okazji podrapałam.
- Co ty robisz co?! Krzyknęłam, że aż wszystkie ptaki z drzew odleciały
- Wybacz, chciałem cię......
Przerwałam mu i zaczęłam sama mówić
- Idź sobie, chce pobyć sama.
Nie wyglądało, aby samiec miał zamiar w ogóle pójść. Popatrzyłam jednym okiem czy sobie poszedł, ale nadal tam stał. Sama więc postanowiłam sobie pójść. Szybko uciekłam, ale przede mną była kałuża i się zatrzymałam. Odwróciłam lekko głowę, ale on za mną biegł. Postanowiłam się odwrócić do niego. Było ślisko, więc samiec nie mógł się zatrzymać. Wpadł na mnie, a ja natomiast wpadałam w kałuże. Tygrys widział w moich oczach złość, ale i nie tylko, bo widział to też na moim pysku.
- Przepraszam. Mówił tygrys i widziałam, że się trochę śmieje.
- Tak cię to bawi?
Nie zastanawiałam się i chlusnęłam na niego błotem z kałuży, w której nadal siedziałam...
<Raphael? Co zrobisz? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz