- Widocznie tak miało być i tyle - odparłam spokojnie i trochę obojętnie.
- Czyli ci to nie przeszkadza? - zapytał jakby z nadzieja, ale też ze zdziwieniem. Przewróciłam się na plecy i zaczęłam się tarzać w trawie, tym samym pozbywając się swędzenia na łopatce.
- Ani trochę - uśmiechnęłam się minimalnie otwierając oczy i spoglądając na Noah'a. - Nie mam nawet czego się bać - wskoczyłam na równe łapy i usiadłam na ziemi. Normalnie jakbym miała jakieś ADHD. A w rzeczywistości nie wiedziałam co mogłam zrobić z całym ciałem, gdy mówiłam. Noah posłał mi pytające spojrzenie, żądające więcej szczegółów. - Jakbyś dalej był ludożercom czy jakoś tak, już dawno bym nie żyła, albo bym chociaż była ciężko ranna - wytłumaczyłam po chwili, a samiec skinął głową. - Albo na odwrót - zaśmiałam się.
<Noah? Brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz